Jak się rodzi brand hero?
Poczęcie było proste, jak to zwykle bywa. Pomysł padł szybko – „zróbmy sobie brand hero”! Ale potem wiele miesięcy rozwijał się w gronie naszych przemyśleń. Gdy już dojrzał do tego by ujrzeć światło dzienne – okazało się, że to bliźniaki no i zaczęło się.
Na początek trzeba było tym naszym oseskom nadać imiona, za co zabrały się dziewczyny i na chrzcinach dano im “Pan Olimp” i “Pani Lava”. Koncepcja szybko dojrzewała i garnęła się ku temu by ujrzeć świat. Jako odpowiedzialni rodzice nie mogliśmy pozwolić na to by wyszły z domu takie gołe peleciaki. Na tym etapie nieoceniona jest “madka graficzka”. Postanowiliśmy nadać im osobowość i charakter, lub jak kto woli styl. Tak naprawdę jedyną i słuszną koncepcją wydało nam się wykorzystanie istniejących już logotypów brandowych.
I tak powstały fryzury dla naszych postaci. Pan Pellet otrzymał płomienny fryz a Pani Lava grzywę ognia.
W tym miejscu anegdota. To było tak subtelnie, podprogowo zrobione, że reszta zespołu po pół roku się zdziwiła skąd ta inspiracja.
Dalej poszło już z górki. Głowy rozgrzały się nam do czerwoności a pomysły wysypały jak pellet z worka. Każdy chciał pokazać im swój świat. Alicja zabrała w podróż po insta, Kasia zrobiła im profil na fejsie, a codzienne dyskusje o możliwościach naszych brand hero rozgrzewały zespół do czerwoności. Kreacje sypały się jak z rękawa i mieliśmy przy tym niesamowity ubaw.
Nasze brand hero zrodzone w bólach tak się spersonalizował, że stał się częścią zespołu. TO był prawdziwy heat sezonu.
Zobacz także – Reklama natywna – As w rękawie